Wszystko tego dnia wydawało mi się inne. Nawet kolejny już trening przygotowujący do sezonu nie był nudny, ale nadzwyczajnie zaskakujący. Sam nie wiem, co było powodem tego, że cały świat widziałem w kolorowych odcieniach i śmiałem się do wszystkiego. Do dziś nie wiem, dlaczego tak właśnie się wtedy działo. Może byłem zwyczajnie szczęśliwym młodym mężczyzną, który ma to, czego naprawdę potrzebuje? A może było właśnie odwrotnie? Może to tak mój organizm reagował na godziny spędzone w samotności, gdy siedziałem na kanapie z piwem w dłoni i bezsensownie wgapiałem się w denną komedię? Tego już się nie dowiem. To wszystko zwyczajnie wydarzyło się tak dawno, że najchętniej przestałbym to pamiętać, jednak wiem, że nie mogę. Za wiele dzięki tym wydarzeniom dostałem, żeby zwyczajnie wyrzucić je z głowy i przestać o tym myśleć.
Kolejne dni mijały dokładnie tak samo jak poprzednie. Na pierwszy rzut oka przeciętnego obserwatora byłem cholernym szczęściarzem. Szkoda, że nikt nie mógł spojrzeć na świat moimi oczyma i zobaczyć, jak jest. Szedłem wtedy jedną z uliczek w moim Bełchatowie w strugach deszczu. W końcu czego miałem się spodziewać w środku listopada. Musiało padać. Wszedłem do jednego z supermarketu, by zrobić zakupy. Cały otaczający mnie świat mimo jesiennej aury wydawał mi się piękny. Dziwnie piękny i przeznaczony właśnie po to, bym mógł być szczęśliwy. W budynku wyjątkowo było mało ludzi, więc swobodnie mogłem przemieszczać się pomiędzy półkami. Po chwili mogłem wreszcie wyjść ze sklepu. Nie zdenerwowało mnie nawet to, że jakiś samochód ochlapał mnie wodą, która pozostała po burzy.
- Niech pan uważa, jak chodzi! - wtedy pierwszy raz ją usłyszałem. Wpadła na mnie na środku ulicy, dodatkowo to na mnie naskoczyła, a przecież to nie była moja wina.
- Sama mogłaby pani patrzeć, jak łazi! - nie pozostałem jej dłużny, nikt w końcu nie będzie mi mówił, że robię coś źle, skoro sam popełnił błąd. - Nie jest pani świętą krową, żeby każdy schodził pani z drogi, nawet jeśli idzie całkowicie prawidłowo. - Prychnąłem jeszcze w jej stronę, spojrzałem groźnie w oczy i odszedłem, odwracając się na pięcie.
Jedno było wtedy pewne. Już wtedy zawładnęła moimi myślami, bo przez cały dzień miałem w głowie jej obraz. Nawet wtedy, gdy przed samym zaśnięciem przymknąłem już powieki, przelatywał mi wizerunek blondynki, jej ogniste brązowe tęczówki, falujące blond włosy, czerwone usta. Nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć mimo tego, że robiła to całkowicie nieświadomie. Zawładnęła już wtedy moim umysłem, choć wtedy nie chciałem jeszcze, żeby którakolwiek kobieta nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć. Była tą pierwszą. Tą, która już przy pierwszym spotkaniu wyryła swoje miejsce w moim sercu, która nieumyślnie nie pozwalała mi spać nocami, której twarz niemalże budziła mnie każdego ranka, gdy po wyłączeniu budzika zmrużyłem na chwilę oczy. Była specyficzna, choć wcale jej nie znałem, jednak jej twarz jakby była mi znajoma.
- Michał, orientuj się! - krzyk na treningu powtarzał się dzisiejszego dnia już po raz kolejny, jednak nadal na mnie nie wpływał. Nie potrafiłem skupić się na tym, żeby skutecznie przyjąć, zaatakować, zagrać, zablokować, obronić. Kompletna pustka.
- Jak ty tak w łóżku też nie potrafisz trafić, jak teraz na boisku, to ja się nie dziwię, że kawalerem jesteś jeszcze - zgryźliwe uwagi kolegów podwyższały mi ciśnienie, ale nie - Zostawcie go w spokoju! Koniec zajęć, macie wolne na dziś! - byłeś ogromnie wdzięczny trenerowi, że przerwał zabawę w znęcanie się nad tobą.
Wreszcie! Odpocznę od nich, naładuję baterie. W końcu mamy weekend, a dla mnie te dwa dni są zbawienne. Z jednej strony dadzą ukojenie nerwom, z drugiej przysporzą ich jeszcze więcej, na co wpływ będzie mieć kampania reklamowa, w której biorę udział. Na śmierć bym o niej zapomniał, na szczęście wczoraj dostałem potwierdzający spotkanie telefon. Nie wiem nawet, jaką formę przyjmie ta kampania ani czego dotyczy. Zgodziłem się ledwo po MŚ, potem dopiero przypomniałem sobie, że coś takiego miało miejsce. Staliśmy się popularni. Vice Mistrzowie Świata - przystojni, młodzi, głodni dalszego sukcesu, pieniędzy, przygód, a jednocześnie stawiani za wzór dla młodego pokolenia. Kandydaci idealni, trafiający do każdej grupy społecznej. Przed oczami na drodze pojawia się znak, że właśnie przekroczyłem granice miasta stołecznego, w którym przyjdzie mi zostać najbliższe dwa dni. Nie mam pojęcia, czego mogę się spodziewać, jednak może to będzie wspaniała przygoda? Sam nie wiem, chyba czas przestać o wszystkim rozmyślać i planować każdą minutę swojego życia, a zacząć żyć chwilą.
Warszawa jest chyba najlepszym miejscem, w którym można przejść przemianę na różnorakiej płaszczyźnie, gdyż daje wszelakie możliwości. Niech mi da chociaż wspaniałe wspomnienia, którymi raczyć będę się przez długi czas. Przed wieczorem melduję się w hotelu, w którym znaleźć ma się również reszta ekipy pracująca przy spocie. Trafił mi się nawet przytulny pokój. Z okna widzę całą panoramę miasta, brzeg Wisły, zachodzące Słońce. Następnie schodzę do restauracji, gdzie mam się spotkać z osobą, która zaproponowała mi udział w kampanii. Korytarze są jedynie lekko oświetlone, tworząc półmrok. Wychodząc zza zakrętu wpadam na kogoś, a raczej to ktoś ląduje w moich ramionach, tracąc przy tym równowagę. To nie możliwe! Blond włosy, brązowe oczy, czerwone usta. Znów wpadliśmy na siebie, ba!, to ona znów na mnie wpadła. Spojrzała się na mnie spod długich rzęs, otworzyła szerzej oczy, choć wątpię, by mnie pamiętała. Pewnie dziennie wpada na kilku takich, jak ja.
- Ty... Ja cię skądś znam - uniosła brwi, nadal tkwiąc w moich ramionach. Była pijana.
- Już raz wpadła pani na mnie - powiedziałem, stawiając ją na nogi. - Jestem Michał.
- Malwina - podała mi swoją dłoń, oddaliła się, aż w końcu zniknęła za drzwiami jednego z apartamentów naprzeciw mojego.
Tak Drodzy mili, startujemy wreszcie! :D
Coquette, wreszcie się doczekałaś po tylu męczących mnie pytaniach i przypomnieniach, że czekasz :*
Nie wiem, jak będzie tutaj, czy nadal umiem pisać tak, jak przed tą przerwą, którą miałam w zasadzie przez ostatnie pół roku, ale to było mi potrzebne i nie żałuję :)
Michał, Malwina, Anna i Madzia...
Jak się to wszystko potoczy?
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Całuję,
Dzuzeppe :*
A teraz życzenia :)
Kochane (może jest wśród nas jakiś mężczyzna:P ),
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym z całego serca życzyć Wam tego, o czym marzycie,
chciałabym, żeby każda chwila waszego życia była wyjątkowa,
do zapamiętania i zatrzymania w sercu :)
Ponadto standardowo zdrowia, szczęścia, pomyślności, a pod choinką mnóstwa prezentów!
Opowieści Dzuzeppe - FB / Lights will guide you home/CZĘŚĆ DRUGA - Rozdział pierwszy.
/ ASK
PS. Przypominam, że ta historia dedykowana jest mojej najukochańszej Karolinie, która pomaga mi w każdym aspekcie mojego życia :*
- Sama mogłaby pani patrzeć, jak łazi! - nie pozostałem jej dłużny, nikt w końcu nie będzie mi mówił, że robię coś źle, skoro sam popełnił błąd. - Nie jest pani świętą krową, żeby każdy schodził pani z drogi, nawet jeśli idzie całkowicie prawidłowo. - Prychnąłem jeszcze w jej stronę, spojrzałem groźnie w oczy i odszedłem, odwracając się na pięcie.
Jedno było wtedy pewne. Już wtedy zawładnęła moimi myślami, bo przez cały dzień miałem w głowie jej obraz. Nawet wtedy, gdy przed samym zaśnięciem przymknąłem już powieki, przelatywał mi wizerunek blondynki, jej ogniste brązowe tęczówki, falujące blond włosy, czerwone usta. Nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć mimo tego, że robiła to całkowicie nieświadomie. Zawładnęła już wtedy moim umysłem, choć wtedy nie chciałem jeszcze, żeby którakolwiek kobieta nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć. Była tą pierwszą. Tą, która już przy pierwszym spotkaniu wyryła swoje miejsce w moim sercu, która nieumyślnie nie pozwalała mi spać nocami, której twarz niemalże budziła mnie każdego ranka, gdy po wyłączeniu budzika zmrużyłem na chwilę oczy. Była specyficzna, choć wcale jej nie znałem, jednak jej twarz jakby była mi znajoma.
~*~
- Michał, orientuj się! - krzyk na treningu powtarzał się dzisiejszego dnia już po raz kolejny, jednak nadal na mnie nie wpływał. Nie potrafiłem skupić się na tym, żeby skutecznie przyjąć, zaatakować, zagrać, zablokować, obronić. Kompletna pustka.
- Jak ty tak w łóżku też nie potrafisz trafić, jak teraz na boisku, to ja się nie dziwię, że kawalerem jesteś jeszcze - zgryźliwe uwagi kolegów podwyższały mi ciśnienie, ale nie - Zostawcie go w spokoju! Koniec zajęć, macie wolne na dziś! - byłeś ogromnie wdzięczny trenerowi, że przerwał zabawę w znęcanie się nad tobą.
Wreszcie! Odpocznę od nich, naładuję baterie. W końcu mamy weekend, a dla mnie te dwa dni są zbawienne. Z jednej strony dadzą ukojenie nerwom, z drugiej przysporzą ich jeszcze więcej, na co wpływ będzie mieć kampania reklamowa, w której biorę udział. Na śmierć bym o niej zapomniał, na szczęście wczoraj dostałem potwierdzający spotkanie telefon. Nie wiem nawet, jaką formę przyjmie ta kampania ani czego dotyczy. Zgodziłem się ledwo po MŚ, potem dopiero przypomniałem sobie, że coś takiego miało miejsce. Staliśmy się popularni. Vice Mistrzowie Świata - przystojni, młodzi, głodni dalszego sukcesu, pieniędzy, przygód, a jednocześnie stawiani za wzór dla młodego pokolenia. Kandydaci idealni, trafiający do każdej grupy społecznej. Przed oczami na drodze pojawia się znak, że właśnie przekroczyłem granice miasta stołecznego, w którym przyjdzie mi zostać najbliższe dwa dni. Nie mam pojęcia, czego mogę się spodziewać, jednak może to będzie wspaniała przygoda? Sam nie wiem, chyba czas przestać o wszystkim rozmyślać i planować każdą minutę swojego życia, a zacząć żyć chwilą.
Warszawa jest chyba najlepszym miejscem, w którym można przejść przemianę na różnorakiej płaszczyźnie, gdyż daje wszelakie możliwości. Niech mi da chociaż wspaniałe wspomnienia, którymi raczyć będę się przez długi czas. Przed wieczorem melduję się w hotelu, w którym znaleźć ma się również reszta ekipy pracująca przy spocie. Trafił mi się nawet przytulny pokój. Z okna widzę całą panoramę miasta, brzeg Wisły, zachodzące Słońce. Następnie schodzę do restauracji, gdzie mam się spotkać z osobą, która zaproponowała mi udział w kampanii. Korytarze są jedynie lekko oświetlone, tworząc półmrok. Wychodząc zza zakrętu wpadam na kogoś, a raczej to ktoś ląduje w moich ramionach, tracąc przy tym równowagę. To nie możliwe! Blond włosy, brązowe oczy, czerwone usta. Znów wpadliśmy na siebie, ba!, to ona znów na mnie wpadła. Spojrzała się na mnie spod długich rzęs, otworzyła szerzej oczy, choć wątpię, by mnie pamiętała. Pewnie dziennie wpada na kilku takich, jak ja.
- Ty... Ja cię skądś znam - uniosła brwi, nadal tkwiąc w moich ramionach. Była pijana.
- Już raz wpadła pani na mnie - powiedziałem, stawiając ją na nogi. - Jestem Michał.
- Malwina - podała mi swoją dłoń, oddaliła się, aż w końcu zniknęła za drzwiami jednego z apartamentów naprzeciw mojego.
~*~
- Michał, ja... Nie wiem, czy chcę to wszystko wiedzieć...
- Ważne, że ja wiem, że chcę ci wszystkim powiedzieć, bo cię kocham...
~*~
Coquette, wreszcie się doczekałaś po tylu męczących mnie pytaniach i przypomnieniach, że czekasz :*
Nie wiem, jak będzie tutaj, czy nadal umiem pisać tak, jak przed tą przerwą, którą miałam w zasadzie przez ostatnie pół roku, ale to było mi potrzebne i nie żałuję :)
Michał, Malwina, Anna i Madzia...
Jak się to wszystko potoczy?
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Całuję,
Dzuzeppe :*
A teraz życzenia :)
Kochane (może jest wśród nas jakiś mężczyzna:P ),
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym z całego serca życzyć Wam tego, o czym marzycie,
chciałabym, żeby każda chwila waszego życia była wyjątkowa,
do zapamiętania i zatrzymania w sercu :)
Ponadto standardowo zdrowia, szczęścia, pomyślności, a pod choinką mnóstwa prezentów!
Opowieści Dzuzeppe - FB / Lights will guide you home/CZĘŚĆ DRUGA - Rozdział pierwszy.
/ ASK
PS. Przypominam, że ta historia dedykowana jest mojej najukochańszej Karolinie, która pomaga mi w każdym aspekcie mojego życia :*